Wróciłem z konferencji MoodleMoot, która odbyła się 3/4 listopada w Wyższej Szkole Lingwistycznej w Częstochowie. Wbrew swojej nazwie, nie była ona zdominowana przez mówienie o kompetencjach technicznych, a raczej o dydaktycznych. Omawiano projekty edukacyjne, które na niej można przeprowadzić albo się przeprowadza. Sam wpisałem się w ten trend prezentując między innymi nasz społecznościowy kurs online nt. projektowania kursów online (ta powieść szkatułkowa ma tylko dwa poziomy). Piszę “między innymi”, bo silniej niż na dokładnym omawianiu konkretnych rozwiązań skupiłem się na rozpatrywaniu pewnych podstawowych schematów myślenia o sposobach wykorzystania Internetu w edukacji. O tym planuje inny wpis, dziś chciałbym wyciąć inny fragment mojego wystąpienia. Skoro byłem na MoodleMoot, to o Moodle’u.
Nie utożsamiamy e-learningu z platformami, wierzymy w ideologię “zrób to sam”, ale jednak dostrzegamy zalety Moodle’a. Cztery powody dla których z niego korzystamy:
- Administracja – Nie z wszystkich tych opcji korzystamy, ale zapisywanie uczestników na kurs, dzielenie ich na grupy, określanie, kto ma jakie prawa czy wystawianie ocen to nudna robota i człowiek chciałby poświęcić czas na coś ciekawego, np. uczenie. Moodle to, jak wskazuje angielska nazwa takich narzędzi, system zarządzania uczeniem i w tej funkcji sprawdza nam się doskonale. Na klasycznych zajęciach, prowadzonych zgodnie z procedurami i zwyczajami kształcenia formalnego, na pewno jest jeszcze bardziej przydatny.
- Wspólna przestrzeń. Należy rozumieć to dwojako. Po pierwsze jako wspólną przestrzeń dla wszelakich zasobów. Uczestnicy kursów zazwyczaj lubią mieć wszystko w jednym miejscu i trudno im się dziwić. Materiały można gromadzić na blogu, w chmurze albo na wet na szeregu różnych serwisów i kojarzyć je ze sobą np. systemem zakładek społecznych, takich jak del.icio.us, żadne z tych rozwiązań nie jest jednak tak przejrzyste ani też w swym schemacie znajome uczącym się. W Moodle’u odnajdują odpowiednik klasycznej biblioteki czy systemu folderów, które znają od lat. W drugim rozumieniu to wspólna przestrzeń dla ludzi. To konkretne miejsce, w którym mogą się spotkać, jak klasa lekcyjna czy kawiarenka (znów znane “od zawsze” rozwiązanie). Jeśli naszym celem jest zbudowanie grupy, to nie chcemy tego komplikować odrzucając najbardziej oczywiste miejsce zbiórki przed wspólnym wypadem.
- Prywatność. Wspólną przestrzeń łatwiej chronić. Co całkowicie zrozumiałe, proces uczenia się obfituje w niedokończone lub nieudane podejścia. Prawie nikt nie czuje się swobodnie upubliczniając takie próby. To może być silny czynnik odstraszający od aktywnego uczestnictwa. Zamykając się za formularzem logowania efektywniej zarządzamy prywatnością. Ma to tę wadę, że niełatwo pochwalić się na zewnątrz swoimi udanymi podejściami, ale jest ona łatwiejsza do przeskoczenia.
- Prostota. Moodle, z punktu widzenia uczestnika kursu, jest bardzo prostym narzędziem. Pomyszkuje się trochę po platformie, opublikuje wpis na forum, wykona jedno zadanie i już właściwie wszystko wiadomo. Jak znalazł dla osób, które mają zwykle niewiele doświadczeń z e-learningiem, a już żadnego z kształceniem się z użyciem otwartych czy społecznościowych narzędzi i serwisów. Nie projektujemy kursu technicznego, więc nie chcemy spędzać tygodni na szkoleniu uczestników z obsługi aplikacji.
Jak widać, nie wymieniam wśród zalet niesamowitych możliwości lekcji, bazy danych ani quizu (zwłaszcza w trybie adaptacyjnym). Pewnie to fajne, ale dajemy sobie bez tego radę. Całkiem możliwe, że poradzilibyśmy sobie bez całego Moodle’a, ale nie w opisanej sytuacji, kiedy pracujemy z osobami, które nie bywają na co dzień w Web2.0, nie blogują, nie mają pełnej jasności, co to tagi, nie czują się w otwartym środowisku swobodnie czy naturalnie. Nie zgłaszam tu do nich pretensji, ani nawet nie sugeruję, że nasz sposób jest lepszy. Po prostu zaznaczam, że się dostosowujemy i w tym dostosowywaniu Moodle pomaga.
Prostota tak, ale platforma Moodle jest wg mnie zbyt mało atrakcyjna (szata graficzna) w szczególności dla młodego użytkownika.