W Centrum e-Learningu, od lat prowadzimy kursy, warsztaty i szkolenia dotyczące możliwości wykorzystania nowoczesnych technologii informacyjnych w edukacji. Zdecydowana większość uczestników tych zajęć ma niemałe doświadczenie w nauczaniu – są to wykładowcy AGH oraz nauczyciele. Z drugiej strony osoby te zazwyczaj miały niewielki kontakt z e-learningiem. Naturalne jest więc, że porównują go z tradycyjną formą kształcenia. Bardzo często wypowiadają następującą opinię: „E-learning ma zalety, ale nigdy nie zastąpi kontaktu bezpośredniego”
Są pewne podstawy by formułować takie zdanie, spróbujmy jednak spojrzeć na nie krytycznie. Cóż się za nim kryje? Jak właściwie rozumieć „zastępowanie” w tym kontekście?
Na początku chciałbym zwrócić uwagę, że komunikowanie się i przekazywanie informacji bez spotykania się twarzą w twarz ma historię sięgającą daleko przed nastanie Internetu. Ludzie od dawna wykorzystywali do tego listy, książki, telefon… Są one obecne w naszym codziennym życiu i praktyce zawodowej. Proszę się więc zastanowić, jak zareagowalibyśmy na twierdzenie: „Książki mają swoje plusy, ale nigdy nie zastąpią kontaktu bezpośredniego.” Czy uznalibyśmy to za argument uzasadniający sceptycyzm wobec wykorzystania podręczników w edukacji? Zapewne nie. Zarówno podręcznik, jak i wykład mają swoje miejsce w procesie kształcenia. Nie powinniśmy stawiać pytania, <strong>czy</strong> je stosować, lecz <strong>kiedy i w jakim celu</strong>. Ujmując rzecz inaczej, w określonych sytuacjach media umożliwiające zdalny kontakt są w stanie zastąpić bezpośrednie spotkanie. Więcej, do pewnych rzeczy nadają się lepiej. Są wprawdzie rozmowy „nie na telefon”, ale w wielu przypadkach skorzystanie z niego jest najszybszym i najwygodniejszym sposobem porozumienia się.
Być może uczestnicy naszych kursów mają na myśli całkowite zastąpienie nauczania tradycyjnego przez e-learning. Jeśli tak, to wydaje mi się, że ich obawy są nieuzasadnione. Nikt, o ile mi wiadomo, nie proponuje takiego rozwiązania. Przywołam tu krótką anegdotę. Prof. Robert Gajewski z Politechniki Warszawskiej, praktyk e-learningu, został zapytany, czy możliwe jest wykształcenie inżyniera całkowicie za pośrednictwem Internetu. Odpowiedział: „Pewnie można to zrobić, ale po co?” Zgadzam się z nim, że pytania o rolę e-learningu nie można oderwać od kontekstu, w którym miałby być stosowany.
Dlatego uważam, że cytowane w tytule pytanie jest źle postawione. Stanowi zbyt wielkie uogólnienie, a tym samym krótka odpowiedź na nie musi być uproszczeniem. Należałoby raczej zapytać, jakie cele edukacyjne można zrealizować dzięki e-learningowi. Zastanowić się, kiedy wykorzystanie tej metody będzie korzystne dla nas i naszych studentów. Jeśli podejdziemy do e-learningu bez uprzedzeń, to okaże się, że <strong>w niejednym przypadku jest w stanie doskonale zastąpić kontakt bezpośredni.
Osobiście jestem przekonana, że e-learning nie tylko zastąpi nauczanie tradycyjne, ale że już to się dzieje.
E-learning stwarza możliwość, której w naszym systemie edukacji brakuje – symulacji realnych wydarzeń, stwarza przestrzeń do bezpiecznego popełniania błędów w wirtualnej rzeczywistości zanim przejdziemy do ‘reala’; jest to element, którego naszemu aktualnemu systemowi brakuje.
Poza tym elastyczność – możliwość studiowania gdzie i kiedy się chce, brak ograniczeń co do ilości osób, która może korzystać ze świetnego kursu, brak ograniczeń geograficznych.
Wszystkim zainteresowanym polecam mało zabawną historyjkę http://engines4ed.org/about/SCCwhitepaper.pdf – jest mało śmieszna, bo brzmi zdecydowanie zbyt znajomo.
Przykładowe realizacje kursów e-learningowych
http://www.ebusiness.cs.cmu.edu/ebiz/Program_Overview/programoverview1.html
http://www.socraticarts.com/beslasalle/courses-main.html
A nawet cały e-learningowy uniwersytet:
http://www.trumpuniversity.com/moved/index.cfm?target=%2Fentrepreneurship%2Findex.cfm.
Oczywiście jest też haczyk – szacowany koszt wyprodukowania 1h takiego kursu to 20 tys $.
Integralną częścią kursu są projekty realizowane w grupach oraz konsultacje z opiekunem naukowym.
Pytanie czy e-learning może zastąpić nauczanie tradycyjne wydaje się być czysto retoryczne – w końcu nie od dziś wiadomo, że uczelnie w małym tylko stopniu przygotowywują do pracy, wiedzę, którą później wykorzystuje się w pracy można przekazać w znacznie krótszym czasie i uzupełnić o umiejętności, których tradycyjny system kształcenia niestety nie uczy. A przecież na uczelni zostaje tylko mały odsetek studentów; prawdziwym celem studiowania powinno być więc przygotowanie do później wykonywanej pracy. Na ile to jest praktycznie realizowane obecnie każdy jest w stanie sam sobie odpowiedzieć.