Znoszenie barier dostępu do informacji i nauki to temat dyskutowany na niemal każdej szerokości geograficznej. Przykładem niech będzie choćby nadchodzący międzynarodowy Tydzień Open Access czy debata na temat otwartych zasobów edukacyjnych. Nasze prawo do informacji i edukacji to jedno. Drugie to nasze prawo do efektów kształcenia i do organizowania naszego uczenia się. Nie przypadkowo powtórzyłam kilkakrotnie słowo ‘nasze’.
Jakiś czas temu słuchałam w radiu audycji ‘Zagadkowa niedziela’, w której, z racji końca wakacji, gościem była Beata Pawlikowska-Jasnorzewska. Rozmowa dotyczyła jej wypraw i różnicy pomiędzy podróżnikiem i turystą. Osoba, która jest turystą zwiedza z przewodnikiem i jest od niego zależna. Osoba będąca podróżnikiem sama decyduje, jak rozplanować własną podróż, co i kiedy zobaczyć. Zwiedzanie z przewodnikiem jest wygodne, ale samodzielne przygotowywanie i podróżowanie zmienia wymiar wyjazdu z z biernego w kierunku aktywnego uczestnictwa.
Jak echem Trent Batson powtórzył podobny temat w krótkiej notce w Campus Technology. Batson pisze o uczeniu się jako własności i kontroli. Ale nie kontroli osoby uczącej się, ale kontroli jaką ta osoba dysponuje. Dla lepszego zobrazowania zależności między osobą uczącą się, procesem uczenia się i instytucją podaje przykład kierowcy auta i pasażera, którzy uczestniczą we wspólnej podróży. Kierowca decyduje o kierunku trasy, szybkości i czasie jazdy. Podróż należy i zależy więc bardziej od niego niż pasażera, który w tej sytuacji jest biernym uczestnikiem.
Jaki to ma związek z edukacją? Oba przykłady ilustrują zmianę podejścia do uczenia się. Media społeczne dają uczącym się większą swobodę, ale także wymagają większej odpowiedzialności za własny proces kształcenia. Student uczy się bardziej efektywnie jeśli jego praca ma dla niego znaczenie i sam nadaje jej kierunek. Szukanie informacji w sieci na samodzielnie wybrany temat pracy dyplomowej, aktywne uczestniczenie w dyskusji na blogach i forach internetowych daje mu poczucie własności.
Stephen Downes twierdzi, że studenci doskonale pojmują tą różnicę. Wolą uczyć się we własnym, spersonalizowanym środowisku, gdzie piszą blogi, wiki i współdzielą się wiedzą, korzystając z samodzielnie wybranych, najbardziej im odpowiadających narzędzi. Po drugie nie chcą, aby ich nauka stała się własnością instytucji kształcącej. Kiedy korzystają z uczelnianego środowiska nauki, to co w nim stworzą po zakończeniu edukacji formalnej przechodzi w ręce uczelni (ePortfolio tworzone w trakcie studiów lub blog studencki, które mogą być świetną kartą przetargową podczas aplikacji o pracę).
Utrata kontroli nad artefaktami to jednak tylko jeden wymiar problemu własności. Takie rozumienie, choć jak najbardziej wpisuje się w jego ramy, to jednocześnie dość mocno go ogranicza. Poczucie własności i kontroli nie dotyczy jedynie stanu posiadania. Obok znajduje się także proces tworzenia treści, sam aspekt przesunięcia odpowiedzialności z nauczyciela na uczącego się, aktywnego zachowania, komunikacji, współpracy oraz kształtowania własnej tożsamości. To, że ucząc się, osiągamy efekty, daje nam prawo, aby dzielić się nimi z innymi osobami, korzystać z wiedzy innych, ucząc się w ten sposób. Dzięki temu promowana jest kultura wolności nad kulturą zależności (od instytucji, od nauczyciela, od środowiska uczelni). Przykładem aktywnego udziału i przesunięcia odpowiedzialności się jest rekonstrukcja Powstania Warszawskiego na polskim Facebook-u. W 65-tą rocznicę wybuchu Powstania dwóch studentów stworzyło wirtualne profile powstańców Kostka i Sosny. Razem z innymi studentami opracowywali scenariusze walk, poszukiwali odpowiednich zdjęć, aby kolejno opublikować je na Facebook-u razem ze statusami, które były relacją z wydarzeń na froncie (od 1 sierpnia niemal do dnia zakończenia walk). Inicjatywa szybko zdobyła poparcie (Kostek ma około 1500 znajomych, Sosna ponad 2 tys.). Czy wprowadzenie tego typu projektów w ramach przedmiotu historii, nauczanej głównie z książek, pozwoliłoby nauczyć się uczniom więcej? Nauczyć i zapamiętać, zamiast zapomnieć? Przejęcie odpowiedzialności nad przebiegiem pracy w miejsce biernego słuchania nauczyciela, przy jednoczesnym odtworzeniu wydarzeń w zgodzie z historią, sprawia, że to uczniowie stają się podróżnikami, a nie turystami prowadzonymi przez przewodnika.