Po co nam prawo autorskie? Większość osób odpowie, że po to, by, jak sama nazwa wskazuje, chronić prawa twórców i wynagradzać ich za wkład w rozwój kultury i nauki. Z takim podejściem trudno się spierać. Innowacyjność społeczeństwa jest jednym z podstawowych czynników decydujących o jego sukcesie.
Czy jednak prawa autorskie mogę być zagrożeniem? Okazuje się, że liczna grupa osób uważa, że tak. Nie mam tu na myśli „piratów”, którzy kopiują utwory z Sieci, bo tak jest taniej i wygodniej. Mówię o osobach, które rozważaniom na ten temat poświęcili sporo czasu, a swoje poglądy potrafią dobrze uargumentować. Czytelnikom znane jest może nazwisko Richarda Stallmana. To wybitny informatyk, ale też chyba najbardziej znany propagator idei wolnego oprogramowania. Innym czołowym przedstawicielem tego nurtu jest Lawrence Lessig, prawnik z Uniwersytetu Stanforda.
Ci panowie różnią się w wielu kwestiach, ale łączy ich niechęć do copyrightu. Uważają, że słowa „wszystkie prawa zastrzeżone” przynoszą więcej szkody niż pożytku, ograniczając wolność jednostek i blokując swobodny rozwój kultury. W szczególności uznają, że tradycyjny system praw autorskich zupełnie nie przystaje do świata Internetu oraz chroni raczej interesy wielkich wydawców niż twórców. Proponują więc alternatywę. Stallman napisał GNU General Public Licence, Lessig jest twórcą Creative Commons. To licencje prawne, nazywane, poprzez grę słów, copyleftem. Alternatywnie używa się też sformułowania „pewne prawa zastrzeżone”.
Obrońcy starych reguł często formułują zarzut, że jest to ograniczanie praw autorskich. Nic bardziej błędnego. W istocie wolne licencje, szczególnie Creative Commons (CC), zwiększają kompetencje twórcy. Dają mu możliwość samodzielnego decydowania o tym, co można robić z jego dziełem. Nie następuje zrzeczenie się praw. Lessig wyraźnie podkreśla, że jego zamiarem nie jest rujnowanie istniejącego systemu, lecz takie jego zreformowanie, by bardziej sprawiedliwie wyważał potrzeby autora z jednej, a społeczeństwa z drugiej strony. Prześledźmy, jak to wygląda, na podstawie licencji CC. Oznaczając nią nasz wytwór wyrażamy zgodę na to, by go kopiować, rozprowadzać, przedstawiać i wykonywać oraz opracowywać na jego podstawie utwory zależne (czyli modyfikować go). Nie jest to jednak zgoda bezwzględna. Określamy również warunki, które inna osoba musi spełnić, żeby skorzystać z możliwości, którą przed nią otwarliśmy.